Depresja – choroba adrenalinowa
To, że trzeba się myć i dbać o higienę ciała jest kwestią niepodlegającą dyskusji i większość z nas nie ma co do tego wątpliwości. Sprzedaż produktów higienicznych rośnie z roku na rok, a firmy kosmetyczne prześcigają się w produkcji coraz lepszych specyfików do mycia i pachnienia.
Gdybyśmy tak samo dbali o higienę psychiczną jak o higienę jamy ustnej – tematy depresji i załamań nerwowych byłyby tylko psychologicznymi ciekawostkami, a nie plagą naszych czasów.
Depresja nie przenosi się ani drogą kropelkową, nie jest chorobą brudnych rąk. Depresja to choroba mózgu nieoczyszczanego z adrenaliny – hormonu stresu.
Dlaczego to takie ważne?
Mózg to urządzenie, którego nadrzędnym zadaniem jest utrzymanie ciała przy życiu. Kiedy mózg (a dokładniej ciała migdałowate) czuje się zagrożony – zleca gruczołom dokrewnym produkcję adrenaliny, dzięki której ciało jest przygotowane do walki, ucieczki albo zastygnięcia. To bardzo ważna i potrzebna reakcja na zagrożenia. Gdy jednak stres jest zbyt duży albo długotrwały adrenalina fizycznie niszczy połączenia neuronalne w mózgu, wzmacniając jednocześnie ciała migdałowate, które w jej obecności pracują jeszcze wydajniej, adrenalina wydzielana jest jeszcze bardziej intensywnie i koło się zamyka… Więc im bardziej się denerwujemy – tym bardziej się denerwujemy.
Czym to skutkuje?
Demolką w mózgu! Adrenalina niszczy połączenia neuronalne między głębokimi częściami mózgu (odpowiadającymi za emocja) a korą mózgową (racjonalną częścią odpowie dającą za logiczne myślenie) zerwanie tychże połączeń skutkuje automatycznie pojawieniem się LĘKU – stanu, kiedy się boimy, chociaż nie wiemy czego. Stąd do depresji jest niebezpiecznie blisko.